Zwiastun białej pory roku V2
A wiatr wypowiada bunt słońcu
Zmieniając stronnictwo z delikatnych powiewów na bezlitosne zimno-
Koniec końców-
Musi tak być i być tak powinno.
To czas kiedy wyją kurhany i całe polany martwych kopców tęsknią za gorącym żarem gwiazdy dziennej,
Płacząc pod rozżalonym niebem w sytuacji beznadziejnej- listowiem z drzew, rzewnym deszczem i rzęsistym śmiechem zatraceńców.
To czas kiedy człowiek jak ja nie widzi sensu w niczym innym niż posiedzenie w czterech ścianach z książką, czytając o nieszczęściach i historiach porażających wielu każdą stroną, w tym również mnie.
A kiedy już wszystkie szare komórki się boją i w swoich czterech ścianach komórki chronią się przed wszechobecnym deszczem i szarością, wiem, że nadeszła ta pora.
Wtedy daje znać kościom, że gdzieś tam za zasłoną ciemności, w namiocie znachora dzieją się potworne rzeczywistości;
Że to właśnie przywołane przezeń duchy hulają beznamiętnie w chaosie i matni okropności za oknem...
To okropne,
Przerażające i przeszywające mrozem wszystkie krwinki w moich żyłach.
Dlatego mam czapkę, dlatego mam szalik, dlatego parzę herbatkę, czekam chwil kilka i miodu dodaję,
Bo słyszę jak każda krwinka skamle i łaknie ciepła...
Jak każda krwinka pragnie bym ocalił ją przed klątwami z bezdennych otchłani.
Dlatego się kładę i z zamkniętymi oczami,
W tych słowach zaklinam odwagę.
Burza za oknem więc w mej szklance słońce.
Tak myślę, że to co dziecinne, w niewinności swojej i naiwności jest najbardziej gorące...
Choć to dopiero początek...