Gondolin nie upadł
Zabrałem ze sobą kocyk, piwko 0 i książkę.
Rozłożyłem się wygodnie,
A słońce rozlewało się po mnie.
Smak papieroska wypełniał usta,
Gdy ja siedziałem sobie beztrosko i obserwowałem ludzi wokół.
Cudowna książka, rzeknę wam,
Choć tematyka, względnie smutna.
Upadek Gondolinu - autorstwa Tolkiena.
Dzień jednak był zbyt wspaniały żebym miał się czymkolwiek troskać.
Zamiast łamać się nad losami elfów poległych, cieszyłem się na myśl o tych, którzy przeżyli szturm.
Ile było tam legendarnych czynów!
Ilu bohaterów, którzy za swój lud bez wahania oddali życie w heroicznych aktach.
Długo by opowiadać ale to tylko anegdota.
Słońce po kartkach skakało jak wodna katarakta i migotało różnymi odcieniami światła, a wonny zapach trawy napełniał swą zielenią moje płuca.
Jak pięknie było się położyć i patrzeć w chmury.
Już wtedy nie piłem nic co ma procent,
A czułem się lepiej niż jakbym był pijany.
Jedyne piany to te fruwające po niebie, przelotnie, bo dzień był, istotnie, piękny i wyśmienicie udany.
Wystawiałem szluga w powietrze jakbym chciał łapać bałwany w formę Big Milka, jak kiedyś było w reklamie.
Błogość ogarniała mnie i daje słowo, że zaśnięcie w tamtym miejscu byłoby spoko.
Nawet jakby mnie przypiekło to bym nie żałował.
Światło Valarów przekazane ludziom, warto jest kosztować kiedy tylko można.
Trzeba korzystać.
Piękny wakacyjny dzień,
I piękna była również noc.
Długo siedziałem, czytałem i marzyłem-
Przechadzając się, nadal jeszcze, porywającym dech w piersiach Gondolinem...