*Burza
Wicher z zaciekłością chłostał,
biczował ulewą.
Pajęczyny błyskawic kaleczyły niebo.
Wiatr przycupnął w trawie,
łapiąc oddech.
Na moment ucichło.
Krzykiem rozpaczy, hukiem rozdarte niebo.
szczenięce pomruki jeszcze słychać
w granatowej chmurze,
by znowu złowieszczo zapłonąć zygzakiem.
Wściekał się, wył jak potępieniec.
Po bruku toczył beczki,
w konarach drzew wywijał hołubce
srożył się...
by nagle jakby nigdy nic,
jakby go nie było...ucichł.
W kałuży przejrzał się i sobie poszedł.