*Troszkę gramatyki
trenują loty.
Nisko... jeszcze niżej, będzie deszcz.
Lunęło... Zaczęła liczyć krople
rozmazane na szybie.
Pod uderzeniem wiatru
rozprysły się na miliony drobnych kryształków.
Wciśnięta w sztywne ramy, zamykała
krzyk w sobie.
Jednak na dnie, przysypane codziennością
tliło się jedno (od lat to samo) życzenie.
On - odmieniany we wszystkich przypadkach,
bez - kogo czego.
Przykładając głowę do poduszki dopełniaczem
niewypełniona pustka.
Nie rozwiewa jej nawet modlitwa.
Ponad dźwiękami, ponad szumem ulewy...jej myśli.
Uleciały w przestrzeń bezwietrzną.
Z poniedziałków i piątków skleciła
... ciszę która miała jego imię.