Bydlęce oblicze
w odległej krainie,
mieszkała księżniczka
o rzadkiej urodzie.
Nie byłoby dziwnym
gdyby tłumy śmiałków,
stawały o rękę
królewskiej dziedziczki.
Lecz sprawa nie prosta,
bo ta panna defekt
pewien posiadała
- wielkie rybie usta.
Rodzice sędziwi
w głowy zachodzili,
za kogo swą córkę
wydać szybko za mąż.
Bo każdy kawaler
dobrze urodzony,
nawet spojrzeć nie chciał
na lico dziewczyny.
Plany były różne
ale żaden dobry.
Król i jego żona
ręce rozkładali.
Aż pewnej niedzieli
nadworny alchemik,
na pomysł wpadł taki
by magią podziałać.
Mikstury tajemne,
w kotłach bulgotały.
Księgi jak świat stare
mag studiował skrzętnie.
W końcu nadszedł wieczór
kiedy obrzęd trudny,
z troską odprawiono.
Wywary wypite...
Czekać do poranka
z wiarą trzeba było.
Nowy dzień pokaże
czarów silnych skutki.
Jednak świt podkreślił
grymas magicznej gry.
Zamiast cud twarzyczki,
widzom ukazał się...
BAWOLI ŁEB!