smak toffi
ślad znaczy na drewnie tocząca się kredka
przez okno sączy się zapach wanilii
wata cukrowa przysiadła na schodkach
zza uchylonych dębowych drzwi
nieśmiało łypią zielone oczy
mgliście to widzę...
być może się śni...
czy rude kocię na próg wyskoczy?
w szmaragdzie oczu drapieżność i strach
nieczystych występków niepokój
wcisnął się promień w dziurawy dach
złotem rozświetlił przedpokój
brązowe kosmyki ukazał dwa
splątane w lepkiej wilgoci
przecieram oczy...
nie wierzę...
to ja...
smak toffi spływa z moich warkoczy
obraz baśniowy z wolna szarzeje
wiatr ciężkie drzwi z trudem popycha
kot rudy czmycha gdzieś w gęste knieje
cichnie zapachów muzyka
w teraźniejszości znów błądzę zaspana
odziana w letnią zwiewność szyfonu
dryfuję w pucharku zimnego szampana
nie powiem o tym nikomu...
