Mały azyl, którego nie ma
Na granicy postrzegania świadomości,
Ciepły ranek mnie przywitał zapachami,
Stary orzech mnie zaprosił na konary.
(te najniższe – nie sięgałam za wysoko)
Świat był nowy; czas jak zawsze stary,
A powietrze pulsowało nadziejami.
Było jaśniej. Może cieplej? Jakby – prościej?
Jestem pewna, że to jest właściwe miejsce,
Chociaż gołym okiem widać sprzeczność.
Tutaj właśnie w końcu się wybiorę.
Nie zostanę tu na chwilę,
Nie zostanę tu na długo,
Lecz
Na wieczność.