Dogmaty
Modliłam się do "Boga"
A miałam siebie samą
za największego wroga
Co tydzień powtarzałam
"moja bardzo wielka wina"
towarzyszyła mi przy tym
smutna i poważna mina
W domu na ścianie
wisiał krzyż i święte obrazy
Przypominały mi tylko
ile we mnie skazy
Straszono mnie piekłem
i wiecznym potępieniem
Religia stała się moim
ograniczeniem i więzieniem
Wmawiano mi ,że jestem
oddzielona od "Boga"
i przez posłuszeństwo
jest do niego droga
Przekonano mnie ,że śmierć
jest straszna a niebo to
miejsce na które trzeba
sobie zasłużyć
Zbyt wiele było tych
mentalnych nadużyć...
Teraz wiem ,że z prawdziwą duchowością
nie miało to nic wspólnego
i z czystą świadomością
odcinam się od tego
Nie znalazłam w kościele prawdy
Nie dowiedziałam się nic o miłości
Bo nie może rozwijać coś
Co okrada cię z godności...