X

Logowanie



Zapomiałaś/eś hasła? Przejdź do procedury resetującej.

Klucha (19)

Wiersz Miesiąca 0
groteska
2023-08-28 14:30
Z cyklu "Życie Marcela jako ustawiczne unikanie pokus" cz. XIX
Droga do Lublina była koszmarna. Ruch jak na Marszałkowskiej w godzinach szczytu, tirów do jasnej cholery, a ja i tak czułem się zrelaksowany. Gabryśka od godziny w duecie z radiem śpiewała złote przeboje. Zerkając na nią pomyślałem, że mógłbym jechać z nią byle gdzie, albo nawet zamieszkać na stałe.

W swoim krótkim życiu miałem już co prawda kilka prób stabilizacji, ale żadna laska nie była taka jak Gabi. Można z nią było pogadać na wszystkie tematy, a nie tylko o ślubach w kieckach jak beza, dzieciach, śmieciach, chipsach i tipsach. Miała swoje zdanie, nie robiła za mój osobisty podnóżek, czego nie cierpiałem u kobiet, no i nie spijała słów z ust swojego pana i władcy (czyli mnie) z wyrazem uwielbienia na twarzy. Nie ma nic gorszego niż baba jak plastelina, którą można lepić jak się chce. Żadna frajda. Gabi była sobą i to mnie w niej najbardziej kręciło.

Pamiętam swój krótki, ale intensywny związek z Anetką. Poznałem ją w listopadzie i pewnie ze względu na to, że dzień był brzydki jak noc listopadowa, wydała mi się uroczą dziewoją. Miała długie, brązowe włosy i obfitych rozmiarów biust, który majestatycznie kołysał się przy każdym kroku. Właściwie zupełnie nie pamiętam rysów jej twarzy, tylko to, że kiedy szła w moim kierunku korytarzem szpitala, gdzie była pielęgniarką, cały świat falował jak na mega haju.

Znaliśmy się zaledwie tydzień, gdy zaproponowała mi miejscówkę w jej malutkim domku po babci i równie ciasnym przybytku rozkoszy u styku ud (bez śladów cellulitu). Opuszczałem go bardzo niechętnie, bo było w nim bosko i diabelsko zarazem.

Cały grudzień odśnieżałem wąską dróżkę, prowadzącą skrótem do przystanku autobusowego, gdyż w tym okresie ani ja, ani Anetka nie posiadaliśmy samochodu, a mieszkaliśmy na obrzeżach Lublina. Mało tego – rąbałem drwa i paliłem w piecu aż huczało, bo mimo żaru uczuć, w jej małej sypialni było cholernie zimno, szczególnie wtedy, gdy bladym świtem wyskakiwałem spod kołdry, a mój „mały przyjaciel” kurczył się do nieprzyzwoitych rozmiarów.

W styczniu odmalowałem dwa pokoiki, a nawet zgodziłem się towarzyszyć mojej wybrance podczas wizyty duszpasterskiej, co było największym dowodem szczerości uczuć i gotowości na wszelkie poświęcenia – w tym poświęcenia wymalowanych pokoi przez proboszcza miejscowej parafii, Feliksa Rogacza.

Nadal mam w pamięci jak owocnie wykorzystaliśmy czas czekania na księdza, który długo nie wychodził od sąsiadów. Anetka tak ponętnie wyglądała przez okno z wypiętą, kształtną pupą i twarzą przyklejoną do szyby, że chyba tylko buddyjski mnich nie wykorzystałby sytuacji. Już za chwilę jej głowa miarowo pukała w szybę, a że ogień rozpalił nasze zmysły do czerwoności, to zapomnieliśmy o księdzu, który doszedł do domu niespodziewanie, w momencie gdy i my dochodziliśmy.

Niestety, wraz z odwilżą w naszym związku nastąpiło roztopienie uczuć, zwłaszcza, że na oddziale pojawił się Rysiek, który oprócz sił w lędźwiach miał też inny atut – dużo potężniejszy biceps. Anetka pozbyła się mnie szybko lecz boleśnie, więc wróciłem pod skrzydła mamusi, na której mój "comeback" nie zrobił najmniejszego wrażenia. Przykre to było, ale nie zamierzałem się nad sobą użalać. Zacząłem intensywną pracę nad swoim ciałem, zostając stałym bywalcem siłowni. Szybko okrzepłem po rozstaniu, bo panienki w klubie wodziły na pokuszenie opiętymi pośladkami, ale postanowiłem nie ulegać pokusie i parę miesięcy żyłem w całkowitym celibacie, co odbiło się na mojej twarzy, gdyż dostałem trądziku.

Kiedy niespodziewanie spotkałem Anetkę na ulicy, pod rękę z wielkim Rychem, wydała mi się pospolita jak leniwe w barze mlecznym. Wyglądała po prostu jak klucha z wielkimi pyzami w staniku i nie mogłem uwierzyć, jak to się stało, że kiedyś miałem na nią apetyt.

Dla porównania spojrzałem na Gabi, która skończywszy śpiewać, z dziecięcą radością pałaszowała baklavę kupioną dla Heleny. Miód spływał jej po dłoni, więc co chwilę oblizywała którąś część.

- Musimy zajechać na jakąś stację, bo zaraz przykleję się do tapicerki – uśmiechnęła się do mnie słodko.

- Znowu? W schowku masz mokre chusteczki.

- No dobra – Wytarła szybko ręce – Ale jakiejś kawy to bym się napiła.

Kawa to podstawa. Bez dawki śmiercionośnego napoju, czyli podwójnego espresso w kolorze skóry nigeryjskiej piękności, nie byłem w stanie funkcjonować zbyt długo za kółkiem. Kiedy więc pojawił się zjazd do stacji paliw, skręciłem ochoczo i już po chwili popijaliśmy napój w przylepionej do stacji kawiarence, tuż przy skraju lasu.

Zdaje się, że właściciel zatrudnił nowego, niezbyt ogarniętego pracownika, bo między blondynem o gapowatym wyrazie twarzy, a niższym o dwie głowy szefem, iskrzyło jak u spawacza na hali.

- Zobacz, głąbie, jak ten stolik wygląda? Przynieś te brudne naczynia i wyrzuć kosz .– Szef lokalu nie bawił się w konwenanse.

Blondyn działał jak automat. Pozbierał puste szklanki i talerzyki, zaniósł na zaplecze, a później wziął w ręce kosz z odpadkami i wywalił go w całości do śmietnika.

- Coś ty, kurwa, zrobił?

- No przecież kazał mi pan wyrzucić kosz.

Zaśmialiśmy się chyba zbyt głośno, bo blondyn spojrzał na Gabi i złapał potężnego buraka. Po chwili na rozkaz szefa nurkował w wielkim pojemniku, próbując odzyskać stratę.

- No, debil kompletny. – Szef wykręcił się na pięcie i wszedł do środka, kręcąc z niedowierzaniem głową.
Dopiliśmy kawę i rozbawieni sytuacją ruszyliśmy w dalszą podróż.

Kiedy dojechaliśmy pod dom, na dworze było już ciemno, ale w żadnym oknie nie świeciło się światło. Zaparkowałem przy bramie i ruszyłem w stronę furtki . Gabi po chwili wygramoliła się z auta i podążyła moim śladem. Zadzwoniłem do drzwi. Cisza. Poczekałem moment i poszukałem w kieszeniach klucza, a potem przekręciłem go w zamku. Drzwi zaskrzypiały złowrogo.

Na werandzie spaliła się chyba żarówka, bo pomimo naciśnięcia włącznika, nadal otaczał nas mrok. Gabrysia poczuła się chyba nieswojo, bo wzięła mnie za rękę. W przedpokoju było identycznie, więc pomyślałem o korkach.

Wcisnąłem jeden i po chwili rozbłysło światło, ale nasz niepokój wzrósł jeszcze bardziej, bo salon, do którego weszliśmy, pozbawiony był mebli. Zostały jakieś niedobitki w postaci gazetnika, przy którym walały się stare numery babskich magazynów. Stojąca w kącie komoda straszyła wybebeszonymi szufladami.

- Co jest? Ktoś się włamał? Anka, jesteś tu? – krzyknąłem i rozejrzałem się wokoło zdruzgotany, czując w gardle dziwną kluchę...


Koniec cz. XIX

Ocena wiersza

Wiersz został oceniony
7 razy
Treść

6
3
5
4
4
0
3
0
2
0
1
0
0
0
Warsztat

6
3
5
4
4
0
3
0
2
0
1
0
0
0

Zaloguj się, aby móc dodać ocenę wiersza.





Komentarze

Kolor wiersza: zielony


Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.


Galba c.<sup>(*)</sup>
Galba c.(*)
2023-09-20
Postanowiłem nadrobić niedociągnięcia i przeczytać kolejne części Twojego opowiadania. I teraz jestem usatysfakcjonowany Iwonko 🙂
🌟👍

Marek Żak
Marek Żak
2023-08-29
Ten odcinek jeden z najlepszych w ogóle i super szczegółach, z humorem i dystansem, jak lubię:). Ten celibat i trądzik mnie ujął:). Pozdrawiam i do następnego.

fuyuko
fuyuko
2023-08-28
Czytało się jak zawsze świetnie!
Myślałaś o wydaniu tego opowiadania ?
Oczywiście czekam na następne, zapowiadające się dość mrocznie kolejne przygody.
Serdeczności dla Ciebie :)))

Nata Sza
Nata Sza
2023-08-28
Super!
Wciągam dalej!
Pozdrawiam serdecznie:))

Elżbieta
Elżbieta
2023-08-28
Jak ja czekałam na kolejny odcinek... wreszcie jest i "trzyma formę"! Świetny! Akcja się toczy z przerwą na "życiowe reminiscencje Marcelka", aż do jakiegoś wstrząsającego zdarzenia... i już nie mogę się doczekać dalszej części...
Serdeczności Iwonko:))🌟😍

Bożena Joanna
Bożena Joanna
2023-08-28
Świetnie się czytało. Fajny portret peela, ale te zakneblowane usta nie wróżą nic dobrego.
Pozdrowienia!

Waldi1
Waldi1
2023-08-28
Dobre te Twoje opowiadania ... I rozumiem...że na potrzeby tego są te słowa ... chociaż można zrobić wstawki z uśmiechem... Uśmiechnij się....jesteśmy z Jadzią już w Puławach pozdrawiamy Ciebie serdecznie...


Autor poleca

Pokaż mniej


X

Napisz powód zgłoszenia komentarza do moderacji

X

Napisz powód zgłoszenia wiersza do moderacji

 

x
Polityka plików cookies

Nasza strona korzysta z plików cookies. Używamy ich w celu poprawy jakości świadczonych przez nas usług. Jeżeli nie wyrażasz na to zgody, możesz zmienić ustawienia swojej przeglądarki. Więcej informacji na temat wykorzystywanych przez nas informacji zapisywanych w plikach cookies znajdziesz w polityce plików cookies. Czytaj więcej.

Klauzula Informacyjna

Szanowni Użytkownicy

Od 25 maja 2018 roku w Unii Europejskiej obowiązuje nowa regulacja dotycząca ochrony danych osobowych – RODO, czyli Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych).

W praktyce Internauci otrzymują większą kontrolę nad swoimi danymi osobowymi.

O tym kto jest Administratorem Państwa danych osobowych, jak je przetwarzamy oraz chronimy można przeczytać klikając link umieszczony w dolnej części komunikatu lub po zamknięciu okienka link "Polityka Prywatności" widoczny zawsze na dole strony.

Dokument Polityka Prywatności stanowi integralny załącznik do Regulaminu.

Czytaj treść polityki prywatności