Na drodze ku Miłości
Na miłość zostałem skazany
Bez kłótni, bez protestów
Po cichu się na to zgodziłem
Mówili, że będzie łatwo
A już na starcie upadam
Każde spotkanie z Tobą
Dawało mi więcej nadziei
Ktoś stwierdził, że mi pomoże
Był mym oparciem podczas tej drogi
Wycierał łzy, gdy leciały
Przytulał, gdy było trzeba
Mimo to się ugiąłem
Cierpienie było zbyt ciężkie
Innym wcale nie było łatwiej
Wtedy, mimo łez, i ja pomagałem
Zabijałeś powoli od środka
Znowu upadłem, lecz po raz ostatni
Sprawiłeś, że czułem się nagi
Nie byłem tym samym sobą
Twe uderzenie było gwoździami
Słowa natomiast - włócznią
Umarła już wszelka nadzieja
Rozpacz płynęła po policzkach
Pora to wszystko zakończyć
Bo czasu nie da się cofnąć
Pogrzebałem już wszelką nadzieję
Niedługo wstanę, by znowu żyć