I pad
W małym domku w listopadzie
Gram namiętnie na I — padzie.
Miesiąc temu go kupiłem.
I kieszenie swe złupiłem.
Nic nie szkodzi — grać to chwała.
Dusza tego nie wiedziała.
Że na dobre wciągnie granie.
Zero pracy zero spanie.
W prawo w lewo skok za skokiem.
W ekran patrzę ciągłym wzrokiem.
I bateria ciągle siada.
Wtedy krzyczę, jaka biada!
Power banków mam też kilka.
I baterii siedem — chwilka!
Gram już znowu od początku.
Choć brakuje mi rozsądku.
I zmęczenie robi swoje.
Jak też bolą ręce moje.
Kciuki palce obolałe
oczy także już ospałe
Padam do snu już smacznego.
Już zabiłem w nim obcego.
Śnią postacie z różnych gier.
Jestem królem z wyższych sfer.
***
I tak każdy dzień wygląda.
Chociaż słońce mnie podgląda.
Mówi do mnie — wyjdź na spacer.
Z grania swego masz Ty karcer.
Zacznij żyć też pełnią życia.
Masz Ty wiele do odkrycia.
Zrealizuj też marzenia.
Życie swe na lepsze zmieniaj.