monotonnie
życie i tak zaskakuje
chcesz człecze dobrze
wychodzi znowu na sztukę
budzik wygania wcześnie
słońce czy deszcz tak samo
biegniesz po rancie dnia
z obawą że spadniesz
a chleb coraz gorszy
i mleko kwasi ci twarz
nawet szczera modlitwa
nie pozwala lepiej spać
od kołyski do trumny
udzielasz się dla mas
kiedy krzyczysz to patrzą
kiedy milczysz czują strach
tylko serce twe niezmienne
miłość chciałoby znać
w codzienności tak bywa
że jej po prostu brak