Zbiór "Grzechy"
Kłamię, więc jestem kłamcą
Czy to zdanie było prawdą?
Choć mowę mam piękną i kwiecistą
To słowa me spadną na ciebie lawiną
Trzeba być bowiem i lwem, i lisem
Walczyć zarówno marchewką jak i kijem
Samą prawdą pola nie zasiejesz
Nie nakarmisz się i nie ogrzejesz
Niejeden już bowiem w ten sposób upadł
Prawdą się bronił a od kłamstwa umarł
Tak więc używam tej broni mądrze
Tworzę miraże i rozbudzam żądze
Kłamstwo piękne bardziej bowiem kusi
Najbrzydszą prawdę za każdym razem zdusi
Łatwiej ma ten co robi kiełbie we łbie
Niż ten co w kłamstwo prawdę kieruje
A gdy złapią w końcu mnie na kłamstwie
I powiesić zechcą na sznurze po rozprawie
Powiem: kłamię, więc jestem kłamcą
Czy to zdanie było prawdą?
2.€hciwo$ć
Bogać się i ciułaj talary
Głowa nie boli przecież od przybytku
Funty, euro, krypto czy dolary
Bogać się więc, tego nigdy zbytku
Pieniądze niby szczęścia nie dadzą
Zdrowia również podobno nie kupisz
Głodni jednak szczęściem gardzą
A lekarzowi też zapłacić musisz
Bogać się i wchodź w posiadanie
Złoto, Lambo, Rolex, diament
Wartość swą mniej namacalnie
Dziś coś mieć to też jest talent
Grzechy odkup i sumienie ucisz
Pamiętaj bracie też o swojej duszy
Prawda milknie gdy denarem rzucisz
Złóż ofiarę co ci serce skruszy
A gdy w mahoń złożą twoje ciało
Gdy na tamten świat nadejdzie pora
Pamiętaj, żeby Ci nie zbrakło
Złota, na przewóz dla Charona
3. Na oceanie ognia
Na oceanie ognia płynę swoim statkiem
Wiatrem gniewu wypełniam jego żagle
Całego świata zła, jestem tego świadkiem
Gniew opętał mnie, wpadłem w jego spirale
Radość wypełniała moje serce
Jednak zło i świata krzywda
Wznieciła ogień, ahí para siempre
Odtąd wściekłość się mnie trzyma
Płynę na morzu ciemności
I nucę gniewne szanty
Na statku z mej zawiści
Z uczuć innych zdarty
I kiedy pochłonie mnie kaprys tych wód
Kiedy u brzegu Styksu na podróż ostatnią ruszę
Kiedy me ciało spowieje wielki chłód
Gniew mój nie ugaśnie gdy zobaczę Stwórcę
4. Damy radę
Wódki i pacierza nigdy nie odmawiasz?
Toast za rodzinę, młodą parę, kumpli
Gdy kolejną kolejkę w barze zamawiasz
Gdy szczęścia szukasz na dnie butli
Dreszczyk adrenaliny i odrobina ryzyka
3 razy czerwień, teraz będzie czarniutka
Wtedy wskazówka trochę wolniej tyka
Poker, bukmacherka, maszyny i ruletka
A może gdy stres cię zaczyna zjadać
Nerwowo sięgasz po fajkę, szluga, peta
Dawka nikotyny i już można wracać
Bo spadło ciśnienie, zwalnia praca serca
Być może nie odmawiasz na baletach
Ścieżki do nikąd, odrobiny szczęścia
Nagle świat jakoś bogatszy w zaletach
Bez żadnych problemów i złego napięcia
Być może inny nałóg trzyma cię na smyczy
Zakupy, kofeina, żarcie, praca, przyznaję
Że też mam swe nałogi i nie jestem czysty
Lecz jak obiecywał Sokół razem damy radę
5. Spowiedź
Ostatni raz byłem u spowiedzi świętej
Ehh... daty... chyba już nie pamiętam
Boga obraziłem grzechami wagi ciężkiej
O żalu swym ciebie Ojcze zaręczam
Ulegałem żądzy i chorym swym ambicjom
Ośmieliłem marzyć o czym się nie powinno
Kłamałem, łżąc jak pies na zgubę bliźniego
Nie poszanowałem także imienia Bożego
W żałobie nie potrafiąc wesprzeć
Krzywdę uczyniłem bliskiej mi osobie
Nie potrafiłem w bratnią duszę zajrzeć
Trafiła kosa na kamienne serce
Samolubnie, w żalu i rozterce
Obwiniałem świat za swe niepowodzenie
Zamiast winy szukać w sobie
Przypisałem ją tej osobie
Więcej grzechów nie pamiętam
Za wszystkie serdecznie żałuję
A ciebie Ojcze
Proszę o rozgrzeszenie