Flary
Ludzkie żywe pochodnie
Płoną idei swych ogniem
Tańczą podpalone poie
I mówią językiem węży
Dla mnie niepojętym
Że ich ogień czerwieńszym
Że ich ogień bezpiecznym
Kuszą wciąż te upiory
Bredząc swoje bzdury
Żebym podpalił flary
Żebym przyjął ich dary
A ja pośród tych świec
Ognia muszę się wyrzec
To mój z płomieniami taniec
To mój od siebie kaganiec
W ogniu jest i chłód
Mych spokojnych wód
Upiorom sprawiam zawód
Stawiając każdemu zarzut