szczytu szczęście
gdy bliski cel nie oddala snów
już czas wyjąć dłonie z kieszeni
gdy myślę odpalam papierosa
już tylko ogień chmury dymu
przeciśnę się naprzód wiem
prowadź mnie za rękę prosto
nie proszę o wiele proszę o zgodę
bóli mnie widzisz moje cierpienie
cierpliwie czekam znosząc je
ukryta prawda wypływa na powierzchnię
umywam ręce lecę jak ptak płynę
wśród dźwięków kochaliśmy nocne
wypady za miastem pośród gwiazd
patrzyłem długo w niebo byłaś obok
jesteś dla mnie szczytem szczęścia
to dla ciebie moja wolność poezji
