Lubię w noc bezsenną
Tracić oddech w tańcu ust spragnionych ciszy
Drżącą dłonią błądzić po splątanych włosach
Szeptać jego imię, wiedząc że usłyszy
Lubię gdy mi pieści czerwienią rozmytą
Delikatne biodra śniegiem pobielane
Lubię patrzeć w oczy, jasne, rozmarzone
Ogarnięte całe w romantycznym szale
I gdy wyczerpaną trzyma mnie w ramionach
Rozchyloną wargą z żądzy oniemiałą
Muska każde miejsce bezwstydem okryte
(Mglistość mojej duszy i wilgotne ciało)