Spacer po zimowym lesie
Jak do pałacu weszłam
Przez bramę z drzew utworzoną
W śniegu już drzew korony
Do nieba sięgają niemal
Każde z nich otulone
Ciepłą pierzyną śniegu
Wszystko przybrało kolor bieli
Co wokoło lśni
A to co widzę przed sobą
Wygląda jak najpiękniejsze sny
Na małej polance
Jak w srebrnej komnacie
Siedziało zwierząt kilka
Może jedzenia szukały
A może razem ze mną tę biel podziwiały
Dziś próżno szukać grzybów
Śpią pod tą kołdrą zimową
Wieczorem się już nie zgubię
Gdy ten śnieg jasności nadaje
Leśnym ścieżkom i drzewom wszystkim
I mieszkańcom tego żywego pałacu