Szumiące wersami
wyrywa z głowy myśli i słowa,
szarpiąc jak liśćmi, kiedy przyjdzie
jesienna pogoda.
A one, w wirze tańca
niechcianego, tak szepczą
jeden do drugiego, w takt:
- Jakie szalone to powietrze,
łapmy się czym prędzej za ręce,
aby powrócić na gałązkę, w ciepłe
matczyne ręce. -
-Ach, czego ty się obawiasz ?
Pamiętasz, nigdy nie jest aż tak
źle, jak to sobie wyobrażasz.
Strachem większe strachy
stwarzasz.-
- Niczego się nie boję, tylko
dobrze wiemy oboje, że różne
strachy istnieją, każdy z nich nam
skrzydła podkrada, dlatego sam
widzisz, jak liść za liściem
na ziemię spada...-
-Więc rozwiń skrzydła
mocniej, skrzydła...
To wyobraźni są sidła
gdy wciąż od prawdy się
ucieka, bo przecież
śmierć nas czeka
Bez śmierci
nie ma życia-
-"Śmierci, próżno się pysznisz..."*
Pamiętasz? Był taki poeta,
pisał wiersze, kryjąc się w cieniu
pod naszymi drzewami...
Och, tylko skąd ja to pamiętam?
Więc to prawda, żyłem już wtedy!
Szumieliśmy jego wersami. -
-I ja pamiętam, tyle wierszy
o życiu i śmierci, o drzewach
i o nas- liściach, wiosnach, jesieniach...
Dusza człowieka wciąż tak wiele
ma do powiedzenia...-
Ciepłym szalikiem wspomnień owinięte
liście o swoim zapomniały drzewie.
Na wzniosłej fali powietrza, kruche
serca, przeszyła na wskroś światłość
słoneczna.
Ku wielkiemu zdumieniu,
strachliwy liść bać się przestał
i tylko ufał.
- Do zobaczenia przyjacielu. -
Bratniej duszy, szczęśliwy, wyszeptał.