Bajka o wierszokletce
za lasami
za siedmioma rzekami
tam gdzie świt maluje tęczę
żyła sobie pewna dziewka
co pragnęła pisać wiersze
Gdy nastawał chłodny wieczór
jak czyniło wielu
swe emocje przelewała
na kartkę papieru
Trudno dostrzec w jej pisaniu
chociaż cień talentu
a te częstochowskie rymy
granicą obłędu
Nieznajome były dla niej
wers ani średnówka
i miliony innych pojęć
wieczna łamigłówka
Czuła jakby się topiła
w poezji odmętach
lecz w pisaniu nie ustała
ucząc się na błędach
I kolejny tekst powstawał
już o niebo lepszy
to nagroda za cierpliwość
przy pisaniu wierszy
Każda dobra bajka musi
kończyć się morałem
więc i w mojej swoje miejsce
morał musi znależć
Pamiętajcie moi drodzy
cierpliwość zaletą
nikt z dnia na dzień nie zostaje
wybitnym poetą