W autobusie
Listopadowy deszcz
w szyby stuka
Kierowca pogwizduje
Starsza pani biletu szuka
Chłopa zmogła drzemka jesienna
Cóż za paradoks
Zaraz przystanek "wiosenna"
Nagle zrywa się chłop i
w ostatniej chwili
wciska STOP
Wsiada jegomość z twarzą ponurą
Oraz zamyślone dziewczę
z kubkiem i lekturą
Obok mnie siada
Książkę otwiera :"Mistrz i Małgorzata"
Z kubka unosi się para,czuję aromat kawki
"Ważne są dni,których nie znamy"
Mówi mi Grechuta do słuchawki
Smutna pani naprzeciwko
patrzy w telefon i łzę ociera
może ktoś ją zranił,
a może ktoś umiera
Dookoła zmęczone twarze,
grobowe miny,mimo wesołej
melodii z szofera kabiny
Jedno odbicie w szybie się wyróżnia
i oczy się śmieją i usta
Zaraz,zaraz to moja buzia zęby suszy
Radość na niej widać
bom zakochany po uszy.