*Pod wiatr
Za oknem brzozy skąpane w bieli.
Cisza,
drżące usta poruszają się bezgłośnie.
Ból rozpłynął się na chwilę - morfina.
Bezradność w spojrzeniach najbliższych
ściska w gardle.
Mrok już nie będzie burzył snu
kartki z kalendarza opadły jak liście.
Coś się kończy... zamyka się czas.
Ból co mackami jak ośmiornica oplótł
- ustąpił
słowa które boleśnie raniły
- przestały być ważne...
Na światłach życia czas przystanął.
Na moment.
Oczy wpatrzone w niewidoczne
i grymas uśmiechu... czyżby było żal.
Echem sterylnych korytarzy przetoczyło się amen
Amen... powtórzył jakby pod dyktando.