MaKARY
mrówek i much (więc entomolog),
wybrał się raz na KARAoke,
gdzie poznał panią egiptolog.
Niczym KARAbin szybkostrzelny
Amor zadziałał, posłał strzałę
(pokonał go jak KARAteka,
kiedy w największym walczy szale).
Kobieta piękna, więc oprawy
ślicznej potrzeba tu niemało,
entomologa zatem kieszeń
okrutnie teraz poKARAło,
bo KARAkuły nabył cenne,
sKARAbeusza (moc KARAtów!),
na stół - KARAsie, a na ścianę
KARYkaturę jakichś kwiatów.
I gdy tak piął się na wyżyny,
zda się - zdobywał KARAkorum,
rzecz KARYgodna się zdarzyła;
nie został w damie ślad humoru...
Po łóżku, KARAkułach, stole,
sKARAbeuszu (z KARAtami)
ciągnęła długa KARAwana
mrówek (zwanych faraonkami).
- Cóż, kocham Egipt - rzekła ona -
byłam w niejednej piramidzie,
lecz widzę - że nic po mnie tutaj,
gdzie klątwa przez mieszkanie idzie!
Drzwi zamykając nieco głośno,
wyszła, do serca tuląc dary.
Znowu od losu dostał KARĘ
znawca owadów - pan MaKARY...