w puszczy tropikalnej
zerwałem się z zaciśniętych powiek
dotarłem do wyraźnego wybrzuszenia dnia
sprawdzam mapę to chyba ta droga
zruszać twardość kamieniom
czuć ich ciepły oddech
słowa spokojnie węszą ślad
za chwilę wytropią znaczenie cienia
zgubionego przez słońce
nic tu nie jest napięte
tu świat leniwie oczekuje
parny deszcz zasnuwa korony
spośród strug wyłapany lęk
przebijam się dalej
do mlecznej gwiezdności
by w bazie przy aquardiente
osiąść na twoich oczach