Za furtką rodzi się nowy dzień
lustruje zmierzwione trawy
a za furtką budzą się ociężale łąki;
soczyste dziedzińce.
Przy płocie czeka już
radosny poranek,
odbity w modrzewiowym formacie.
W górze czuć bryzę,
nawilgłą piękna dostatkiem.
Samotna mgiełka ociera się
o nożowe liście,
opadając powoli
w leśne strunowe kolitury.
Na styku głodnego dnia
i przesyconej nocy,
wyrasta bezimienność
pieszcząca dukty
- osierocone przez księżyc.
Maleńkie (jeszcze młode) promyki
żółtego kolosa,
penetrują finezyjnie
otchłań mrówczych korytarzy;
wśród korzennych żeber.
Na końcu polany dwa ogniki,
lśniące na tle jałowcowej ściany...
~~
To oczy czujne...
Rudy lisek wyszedł światu na spotkanie.