Cięcie
kłęby siności skalały niebo.
Dźwiękiem basowym drgnęło skaranie,
wiry czeluści ruszyły glebą.
"Sędzia nadchodzi!" Krzyki zza węgła,
grzeszne pachołki gniotą krzyżyki.
Mała sarenka drogą przebiegła,
jeździec bez głowy runął w koszyki.
Buk potargany jeszcze się trzyma,
od lasu gnają wiatry obłędne.
Tylko grabarza strach się nie ima;
mężny i hardy choć niewyględny.
Scena drastyczną wydać się może,
jednak to obraz z dzieła starego.
"Cięcie, mamy to!" Reżyser orzekł
- nie będzie dubla zatem drugiego.