wyprowadza za chałupę
to jest tak że jestem ja i ja i jeszcze
ja tutaj rozmawia potakuje zaprzecza
kiedy kolejny akurat gryzie mi przeguby
jeszcze jeden kopie z czuba w kostkę
następny wpatruje się w zmierzch z nogami
zwieszonymi z gałęzi drzewa na skraju
lasu i rżyska skąd dym już przegania lato
gdzie ja kiwa na niego z dołu potrząsając
w wyciągniętej ręce zgrabnie skręconym
stryczkiem drugą wskazując na gałąź
czasem siedzimy ze sobą przy ciężkim
stole po środku drewnianej izby w brzuchu
drewnianej chałupy w szczerym szerokim
jak step polu kiedy tutaj - znowu nie słuchasz -
mówi marta - nie słyszysz - stwierdza szymon
w takich chwilach kilku z nas wstaje sięga
po karabiny i pod lufami wyprowadza resztę
za chałupę później za stodołę później jest szczęk
zamków jest salwa wystrzałów i jest cisza
w jej sosie z oddali przeszczekiwanie się psów