Na srebrnym ekranie
Dziś w repertuarze, coś bardzo romantycznego. Główny bochater pochyla się do ucha leżącej na bieszczadzkiej łące dziewczyny i szepce, jak pięknym uczyni jej życie, jak będzie dla niej czuły i dobry i jak odbierać będzie w zamian nagrodę jej ciała i dumy.
Obraz się rozmywa. Najwyraźniej scena, która się potem odbywa, nie jest przeznaczona dla szerszej widowni.
Kiedy akcja przenosi się o kilkadziesiąd lat do przodu, jest ich troje. Kochających się, szczęśliwych ludzi. Zajętych swoją codziennością, tak prostą i uładzoną, że nie jest w stanie wzniecić najmniejszej nawet fali w relacjach. Obraz się już nie rozmywa, bo i po co. Pocałunki oznaczają przywiązanie, zaufanie i obietnicę trwania. Przestrzeń przesuwa się coraz wolniej, a czas coraz szybciej, ale co to ma za znaczenie, kiedy ogród taki piękny, księżyc pęłen czaru, a noc, jak muślinowy pled.
Tylko dlaczego nie mogę spać...