Dykteryjka
przyleciał do niego kruk. Usiadł mu na ramieniu i zagadał:
- Po cóż Jakubie chodzisz co dzień na Górę? Czego tam szukasz?
- Ciekawi mnie bardzo, jak wygląda świat. Chciałbym zobaczyć go takim, jaki jest. Cały. Caluteńki.
Odparł starzec.
Bo trzeba wam wiedzieć, że Jakub był już stary i wiele rzeczy i zdarzeń widział przez swoje długie życie.
Tu kruk przeszedł do sedna:
- Widzisz-zakrakał- przysłał mnie tu Pan, gdyż twoje codzienne wspinaczki i dociekania uznał za modlitwę i postanowił na nią odpowiedzieć.
- Hmm, a w jaki sposób?
- Powiedział do mnie "leć aniele-kruku do Jakuba, wyjmij dzobem jego oczy z głowy i unieś ponad ziemią. Unieś je tak wysoko, by ten dobry człowiek ujrzał u kresu życia cały świat. Wszak takie jest jego pragnienie."
- Czyżby? Trochę to dziwne. I czemu kruk? Anioł-kruk?
- No wiesz inne anioły, takie zwykłe, nie mają dziobów, tylko usta, które służą im do śpiewania "Hosanna na wysokości".
- No tak. To rozsądne wytłumaczenie. Ma sens.
Poczynaj więc aniele-kruku.
Ptak sprawnie i bez ceregieli wyjął z głowy Jakuba jedno i drugie oko (nie obyło się przy tym bez krwi i lamentu), podleciał trochę wyżej na Górę i głośno mlaskając zjadł oba ze smakiem.
- Coś uczynił wstrętny łotrze!?
Jak mogłeś tak mnie oszukać?
Ty podły kłamco! Ty zbrodniarzu!
Czarnopióry złoczyńca przechylił nieco głowę i rzekł do Jakuba:
- Dlaczego biadolisz? Stały się tu trzy dobre rzeczy w jednej chwili.
- Dobre łajdaku?! Jak możesz tak mówić, po tym co zrobiłeś?
- Kruk nie bacząc na skargi okaleczonego człowieka dopowiedzał:
- Po pierwsze, ja jestem syty. Po drugie, twoja próżność została ukarana. Po trzecie, dowiedziałeś się w końcu, jaki jest ten świat. Czyż nie tego chciałeś?
Wzbił się w powietrze i odleciał.