Bezimienna dziewczyna
w ciszy, nie ważąc się odezwać ani słowem
by nie spłoszyć snu osoby
na którą patrzyłem.
Osoby której prawie nie znałem
i nie chodziło tutaj o osobowość czy charakter
ale o zimę bez mroźnego oddechu
czerwoną różę bez wonnego zapachu
i płaczącą wierzbę... bez jej łez.
Spoglądałem na jej kruczoczarne włosy
jak pasemkami spływają do ramion
na śniadą cerę, na twarzy delikatne rysy
i jak otulona ciepłym kocem
oddycha spokojnie i miarowo.
Ta dziewczyna śpiąca nieopodal mnie
bezbronna, na ile pozwala zaufanie
nieświadoma, na ile odległe królestwo marzeń
wypełniała moje myśli
sposobem, który chwile czyni wiecznością.
I gdy spacerowałem po ścieżkach wyobraźni
w świetle odcieni najpiękniejszych barw
poczułem na twarzy dotyk błękitu.
A ona uśmiechnęła się... tak jak to tylko ona potrafi.