Dzień na miedzy
policzyłem wszystkie smutki.
W łanach pól chowam serca bóle,
zawinięte w sen golutki.
Siedzę i myślę co by jeszcze,
ukryć w kołyszącej niwie.
Może złość odnajdzie swe miejsce
w falistej zielonej grzywie?
Jakieś porażki, dylematy;
wstydem wypchany wielki wór.
Zakopię pod zagonem płowym,
razem z talią mentalnych bzdur.
Analiza nader poprawna
- uczciwe czynię zabiegi.
Lecz czy zmieszczą ogrom bagażu,
perliste kłosów szeregi?