Anioł
już wiedziałem...
potem przyszedł dzień
ziściły się marzenia
to było w kawiarni
na odległość dwóch stolików
aromat mielonych ziaren
łaskotał nozdrza
i twój uśmiech
i płomień twarzy
i oczu blask
już wiedziałem...
te kilka kroków
w twoją stronę
muskanie dłoni
czuły szept
i twój uśmiech
i płomień twarzy
i oczu blask
tylko pocałunek
słodki trans
weszłaś naiwnością
w objęcia mych ramion
potajemnie
już w domowym zaciszu
położyłem cię
na wygodnym łożu
czas płynął...
potem radość
wymiana słów
niewinne śmiechy
pieszczoty, rozkosze
czas płynął...
rozszerzone źrenice
sine usta
drętwe kończyny
purpurowe kałuże
i ten nóż
w mojej dłoni
już wiedziałem...
przytuliłem do piersi
twe martwe ciało
słonymi łzami
skroplone
nagle światło
wielką kulą
rozbłysło
serafin zstąpił
w lśniącej bieli
od tej chwili
wziął cię w opiekę
ubrał w złote skrzydła
i porwał w niebiosa
już wiedziałem...
tam we śnie
w kawiarni
na łożu
...musiałaś być aniołem
który chroni mnie od złego
....musiałaś być aniołem
który strzeże mnie
od ciemności tego świata
...musiałaś być aniołem
który umiera z tęsknoty
za swym domem w niebie
jestem zakochany
zwracam ci wolność