Książę w zamkowej wieży
w wysokiej wieży
na łożu śmiertelnym
książę w śnie nieskończonym
zaklęty przez moce złe
ostudzone ciało
w ciężkiej zbroi
w całunie z drogiego jedwabiu
mieniące się diamenty
cyrkonie, rubiny
sztywne dłonie
na rękojeści potężnego miecza
miecz - nosi na swoim ostrzu
krew i krzyk
niewinnych dusz
twarz młodzieńca
grzesząca niewinnością
pod bladymi powiekami
niezbadany morski błękit
usta zastygłe w półuśmiechu
wyczekują z utęsknieniem
ciepłego pocałunku -
- antidotum na urok nieczysty
tylko cisza
nawiedza puste komnaty
słońce wysoko
na bezchmurnym niebie
zbłąkana księżniczka
nuci romantyczne pieśni
jeszcze tylko
pozbiera dmuchawce
z falującej łąki
rozejrzy się
za srebrnymi motylami
pójdzie do lasu
nazbierać jagód
rannemu krukowi
opatrzy skrzydło
przytuli się do drzew
szepnie dobre słowo
jeszcze raz
odpłynie w marzeniach
o dzielnym królewiczu
na białym koniu
a potem spokojnie
zaśnie na trawie