Coraz mniej światła między wersami
na początku w środku
zdania
wyrwa elipsa
psa Eli nie Asa Ali
widziano za rogiem elementarza
łapał osy skojarzeń
połykał zanim jad w języku
Ola machała rękami
na wiatraki
Don Kichot szczerbił miecz
i wyobraźnię
piszczy mi w skroniach
piszę ultradźwiękami
to dlatego
ten ciąg
rozkojarzeń
granatowy fartuszek z kołnierzykiem
potem czarny z falbankami
na białej bluzce
cyrk zamiast „pożaru dusz
na wszechświatową skalę”
akrobacje na trzepaku
na krawężniku coraz niżej
przepaść ulicy
przeskok w czasie
bez retardacji wręcz przeciwnie
na łeb
na szyję sznur
jarzębinowych korali i jemioła
dla żartu
(Ala czy Ola może Ela całuje się
z Jurkiem obok trzepaka?)
obrasta topole
ścięte do samego nieba
nago
łatwo się pali
stare złudzenia
puch
roznosi wiatr
na cztery strony
wyobraźni
raz za dużo raz za mało
os pocałunków liter w alfabecie
elementarnych
cząsteczek pamięci
znaków
przystankowych
nadmiar myślników wielokropków albo
wszystko na jednym oddechu
bulgoczą pęcherzyki płucne
rozszerzają się
wszechświaty źrenice
zwężają marginesy
coraz mniej
światła między wersami
Ala Ela i Ola z nogami na stole
Gwiżdżą na osy i Asa
kelner w przepisowym fraku
z innej bajki
pyta
czerwone czy białe