W drodze do zbawienia o poranku
wilczyca wilczy się
bezgłośnie
rozgłosko-wyje w niebo
chodzi o dźwięk
zawsze chodzi o dźwięk
żeby mówiło brzmieniem
współgłoskowało
co ślina na języku
to seks
wszystko kojarzy się
z seksem
takie czasy
zamarza szorstko
bez poślizgu i wywrotki
spektakularnej jak niemy film
erotyczny
wszystko jest erotyczne
nawet za dziesięć szósta
rano
czasy znowu takie
teraźniejsze przyszłe przeszłe
przechodzą na czerwonym
pisk opon
bo tamci też szybko szybko
do zbawienia
wilczy się krew
okrąża
krwiobieg zamknięty
gąski gąski do domu
boimy się to się bójcie
szczelina raczej wąska
przepływają piórka krwinki
czerwone nawet gdy białe
wilk zęby ostrzy
na kogo pod lasem
las jest wszędzie
jak seks
gdzie nie spojrzysz
takie czasy i tryby
bez –
warunkowe
tak mi co ślina
na język raczej własny
niż obcy
choć czasami
na ulicy o siódmej w drodze
do zbawienia
przez pracę
i trzecią kawę