Na ulicy Paryskich w Zakopanem
Pewien mieszczuch, co w Tatrach wypocząć chciał
Dni i noce w marzeniach je miał.
Czuł przez serce, jak w piosence,
Że każda zima bez gór to błąd,
Rzekł do żony: - Pojedźmy tam stąd!
Na Paryskich, na Paryskich…
Aura miła jest dla wszystkich,
Piękne Tatry, Giewont bliski
No i ze mną miła ma.
Na Paryskich, na Paryskich…
Tam nie czeka nas udręka,
W Zakopanem nasze serca
Znajdą relaks, znajdą się.
Tam uśmiechy i figielki
Przefruwają nad szklanek brzękiem,
Zagłusza słowa wszelkie hałas braw.
Pardałówka, na Paryskich…
Tam turyści i turystki
Wiedzą o bacach pobliskich,
Który z nich ser dobry ma.
Uśmiechnęły się usta znajome tak.
W szczytach górskich hula gdzieś wiatr
I tak szepcze: - Popatrz jeszcze,
Wymarzyłaś to w noce i w dnie.
Czy to teraz naprawdę, czy nie?
Na Paryskich, na Paryskich…
Chodnik bywa czasem śliski,
Psy ze śmiechu szczerzą pyski,
Gdy przechodzeń robi bach!
Na Paryskich, na Paryskich…
Jest przyjemna atmosferka
Na zegarek nikt nie zerka,
Bardzo miło płynie czas.
Na Paryskich, w czas zimowy
Z dachów zwiesza mróz sopelki.
Dla mnie sopel ten niewielki,
A ty drugi sopel masz.
Bogumił Pijanowski