Zamotanie miazmatu
Usta w wiśniowym kolorze
podkreślają tę maskę.
Ile jeszcze ich nosisz?
Błagałaś mnie o wybaczenie.
Dwukrotnie, a za pierwszym razem
wierzyłem w szczerość intencji.
Drugi raz wiary nie dałem;
W swym sercu sztylet ostrząc
po to, by wbić ci go w plecy.
Im dłużej ta gra się ciągnęła
tym bardziej dusza ma blakła;
By przybrać sadzy koloryt.
Wówczas, niczym w transie
w goryczy białych linii
zapitych flaszką wódki;
Szukałem ucieczki od wzgardy,
którą do Ciebie wciąż czułem.
Ich smak mam wciąż na języku,
mimo iż od dawna czysty...
Wciąż kusi by emocje stłumić,
by swe źrenice poszerzyć
patrząc nad horyzontem uczuć.
A na mych ustach grymas bólu;
Z każdym wspólnym wspomnieniem...
Myśli, pogarda, nienawiść...
Miłość gdzie...?
Topi się w dekadencji...