wydobywanie na wierzch światła
brzmi w uszach do dzisiaj jak wyrok
którego jakimś cudem nie wykonano
na dłoniach ścieżki żył
uwypukliły drogi które przeszłam
w zgodzie z własnym sumieniem
wytrawionym w kwasie niedowierzania
że wciąż płynie niebieska krew
kiedy myślę o twoich i jego dłoniach
zmęczonych życiem złożonych w pokorze
piszę gdy jeszcze lato się nie poddaje
obiemuraniu chociaż to nieuniknione
szare płyty znów wyjdą na pierwszy plan
zanim spadnie śnieg i zasypie czerwone róże
muszę mieć bardziej wyczulone palce
by wydobyć barwę z przyjaznych cieni