Wieczorny marsz
szybki jak wiatr co ciało ceruje chłodem
w równych rzędach po horyzont
badylowe pola ściętej kukurydzy
krajobraz suchego dogorywania
z nadzieją ziemi na nowe ziarna
tyle zostało z zielonych murów
w kolby uzbrojonych łodyg
ostre szkielety rdzawe pręty
industrialne pola mojej okolicy
nad którymi
dwa kominy huty na wydechu
świecą czerwonymi oczami
jak dwie wieże bez Saurona
w szarych fabrycznych budynkach
zawsze rozżarzone piece
z kwarcytu Ziemi szkło
lawą topi się na tafle
już ciemno a wszystko
stało się szklane w myślach
przezro(czyste)