Piętro niżej
w końcu
wali głową w drzwi
krzyczę daj spokój
nie ma mnie w domu
podszedłem
spojrzałem przez wizjer
błysnęła kosa
i dama w biel odziana
wyłupiaste oczy
twarz zamazana
chyba śnię
jeszcze raz wołam
nie ma mnie
słuchaj no stary
ja nie mam czasu
godzinami stać
pod twoim drzwiami
poczekaj chwilę zadzwonię
do świętego Piotra
usiadła na schodach cierpliwie
nieco znudzona
zerkam przez dziurkę
odebrała telefon
nadstawiam uszy
jest zielona ze złości
wrzeszcząc jesteś draniem
skąd w niebiosach masz
zapewnione tyle miłości
i odeszła zawiedziona
piętro niżej