Zatopiony w horyzoncie
więc spadam
i głupio mi
za te wszystkie łzy
słono zapłacone
w dół powoli jak śnieg
opadam bezwiednie
i widzę
ramiona wyciągnięte
na dnie morza
uśmiech białych pereł
w moje usta
zapartym tchem
ochładza krew
bledniesz mi w oczach
moja ukochana
nadziejo na piękny sen
i szybkie pojednanie
dotykam dna
ostatni raz
i w morzu tęsknoty
przyrzekam
już nigdy nie płakać
Klif. Wiatr w oczy. Upadek. Zderzenie z wodą. Mącąca głębia morza. Zamykanie oczu.