Zapach śmierci
Wyglądała zupełnie tak jakby cała paleta barw wylała się na trawę wprost ze świeżej tęczy.
Tak sobie idąc, ujrzałem coś leżącego w zaroślach.
Zbliżywszy się, spotrzegłem, że to lis.
Pomyślałem, że pewnie śpi ale w głowie zapytałem siebie "Co tak pięknie śmierdzi?"
I wtedy zrozumiałem, że nie żyje.
Potem wyrzekłem:
Ah! To słodki zapach śmierci.
Jakież to dziwne, że tyle nadziei mi przysparza?
Większość obok niej przechodzi, lecz nie zauważa, a ta jedynie w nozdrza ich kłuje, swą specyfiką, jedyną taką w naturze.
Zacna śmierć i godna jest śmierć.
Widząc tego lisa, rozumiem, że musiał skończyć w tych krzakach. Jego czas już przeminął, nastała era dla nowego życia.
Na jego bezbronnych i lekkich zwłokach wyrosną rośliny; grzyby pochłoną je doszczętnie przez co już nigdy nie będzie sam, a jedynie krążył będzie w ziemskim eterze.
Jakże piękny jest zapach śmierci,
Który swą bezgraniczną brutalnością łagodzi moje zmysły.
Jakże cudowne jest to, że człowiek pragnie wymiotować z powodu czegoś tak prawidłowego; z powodu czegoś tak człowiekowi bliskiemu.
Zaiste lis ten w idealny wręcz sposób dopełnił krajobraz owej polany.
Zaiste bez tego lisa, nie miałaby aż tyle uroku, nie miałaby aż tyle wdzięku.
Zaiste bez tego lisa, byłoby to tylko puste miejsce skąpane w ciszy,
A jednak zapach śmierci odwiecznym szeptem ogarnął jej kwieciste połacie
I na nowo pozwolił jej oddychać.
O szczęśliwa polana!