Bez cukru
prostych, gładkich…
Które łatwo przełknąć
przy porannej kawie.
Obrazków rodem z sielanki,
jak Wirgiliusza Bukoliki
o przyjemnym życiu…
A tu przychodzi poezja…
Inna, boląca.
Tak naturalna, że aż kole w oczy…
Staje Ona…
W płaszczu z metafory,
z oksymoronem wplątanym
w rozczochrane włosy…
Tafla aksamitna jak jedwab
skrywa chropowate wnętrzności.
Ciepła krew krąży, rozgrzewając
zastygłe w zimnym otępieniu ciało.
Mrugające powieki osłaniają
Martwe, szkliste źrenice…
Nie chce być najpiękniejsza.
Nie chce być słodyczą.
Chce być sobą –
bo po to ją Euterpe
do życia powołała.
Staje ością w gardle i zmusza
do złapania oddechu.
Przepraszać nie zamierza.
Pudrowanie noska
zostawia Beatrycze…
