Wizja lokalna (szczęka)
wielu
potęga bez jelit, sama maglownica wynurzająca się z głębin
na ucztę pustki
unosi się rozgwiazda, miliard mózg zmysły zażywające zachwytu
wizja lokalna z narodzin wizji meduzy
dziecka w koszyczku
pływaka spodziewającego się czegoś
leżymy i słuchamy opowieści jak z wody wynurza się łódź podwodna
i pani Peregrine
nagle z wody wynurza się wielki tnący tysiąco-zębny
tnie on książki
na powierzchni trudno się odprężyć
to zmyłka z wody i błękitu
chce przemielić i mieli i zapada cisza
piękno spokoju powraca
szczęka bez jelit się chowa, wszystko wpada do wody
ten moment przed
jakaż pełnia
jakaż bezradność
jakie to proste być pożartym przez rekina pustki
na piach się rozpaść, na atomy
sto dwieście razy spermatozoidy powtórzą romans z komórką
sto dwieście miliard szczęka przystąpi do dzieła
pod wodą ukryta
dla ukołysanych melodią wody kolorów skalistych dotykalnych
puszystych
dla ócz smakujących horyzonty
niewidoczna
dla ócz z jelitami
dla ócz z zachwytami
dla ócz z przodkami
dla ócz z Ba, Ka i Ach w wyobraźni
aktorem, tym tu myśleniem
ciężarem i energią
a jednak pustych
a jednak jak pisklęta
pospałych jak koty
jak byki ofiarne
