Na straży strachu
i strachu się boje
i straży się lękam.
I drżą powieki z przerażenia
i usta wypełniają się krzykiem
i nocą bezsenną
nocą bez światła
ciemną i bez natchnienia
Wypełnia mnie,
Przebiera
rozczarowanie lękiem.
Stoję na straży strachu,
i strach we mnie spoziera
jak pustka patrzy w innych ludzi
czy ciemność.
Szukam łez, które spadły na ziemię
Próbuję je zbierać,
odsiewać z brudu
jak złoto siewca.
I stoję dalej na straży strachu
i siebie się lękam
o ciebie się boję
i o siebie
o nasze przeznaczenia.
I suchymi dłońmi
przedzieram się
przez puste słowa
przez spóźnioną miłość
I kochasz mnie teraz
gdy ja się staje strachem
i na straży mojego strachu chcesz stawać
i ja się boję, że odejdziesz
jak odchodziłeś wiele razy
i zostanę bez straży .
Strach, który na mnie czyha,
jest jak dzikie zwierzę,
wygłodniałe, wychudzone po zimie
chce się wedrzeć w moje ciało
i stać się mną, jak ja się nim staje.
Wypełniłeś mnie tym strachem,
karmiłeś na śniadanie,
na obiad i na wczoraj
i wczoraj jeszcze bym Ci się poddała
ale już przesiąknęłam strachem.
Już dokonałeś dzieła.
Stoję na straży strachu
i strach się mnie boi
i boi się mnie mój cień
i boją się przyjaciele
i pustka się boi we mnie spozierać
i wszystko to twoje dzieło.
I ty chciałbyś
i ja bym chciała
ale już strachem jestem
i tylko się boję
i boje się
i boję...
I On
Stanął na straży strachu,
i strzeże mnie
i łzy ociera
i krzyku słucha
i skrzydeł nie odbiera
i boi się jedynie, że strachu strzec mógł nie będzie.
I ty chciałbyś
i ja bym chciała
ale już strachem jestem
i tylko się boję
i boje się
i boję...
I On by chciał.
I strachu się nie boi.