Kwiat
Kochałam Cię od zawsze.
Nawet, kiedy znaczenie słowa miłość, obce mi było…
Wiedziałam, że kochać Cię będę po grób i dni kilka, żeby pewność mieli, że ciało me marne zapadło się w ziemi, już na wieczność.
Miłość dojrzewała powili,
Jak przeklęta cebulka tulipana, wsadzona do ziemi w słoneczny dzień.
Każdy pojedynczy korzonek radością był niezmierną.
Choć niewidoczny, tworzył sploty historii i uskrzydlał strapionego ogrodnika.
W końcu ziemia pękła, a miłość zaczęła powoli wychylać się na światło dzienne. Mnóstwo czasu upłynęło, zanim ogrodnik, zauważył pierwszy liść. Każdy kolejny był dla niego powodem do dumy i radości. Miłość powoli dojrzewała, wygrzewając w słońcu coraz to więcej liści. W końcu i pąk zaczął się piąć ku górze i zachwycać gości kolorem.
Wtedy czas przyspieszył, pędził nieubłaganie i od chwili pojawienia się paką do jego otwarcia, chwil minęło zaledwie kilka.
Ogrodnik posmutniał.
Czekał na kwiat tak długo, żeby w jednej chwili go stracić i pozwolić, płatkom jego opaść.
Dbał o niego starannie, lecz przyszedł w końcu dzień i pierwszy płatek, spadł na ziemię. Reszta opadła bezwiednie.
Zaledwie chwil minęło kilka i została pusta łodyżka i kilka listków. Miłość przekwitła, wraz z pięknym kwiatem i nadszedł czas pożegnania.
Czekał ogrodnik, aż samoistnie kwiat żywot w rabacie zakończy. Ten jednak pełen witalności, próbował jeszcze choć trochę oko pocieszyć.
Na nic się to zdało.
Najpierw stłamszonym przez pożółkłe liście, potem przez płatki śniegu, opadł z sił i poddając się ciężarowi, zwyczajnie poległ.
Kiedy śniegi stopniały, śladu już po nim nie było. Choć korzonków pod ziemią kilka zostało, kwiat już więcej oka czyjego, nie cieszył.
I odszedł w zapomnieniu, jak miłość…
Choć kochać Cię będę po grób i dni kilka, żeby pewność mieli, że ciało me marne zapadło się w ziemi już na wieczność…