To było bardzo dawno temu cz. II
u brzegów nabrzmiałego od starości krawężnika
w odpływie zapomnianej deszczowej mżawki
w cmentarnej głębinie gulika
na posłaniu z garstki żwiru
i zwiniętych z zimna
wypalonych do krańca możliwości
kilku papierosów
skręconych na wieki węzłem małżeńskim
niczym zapłakane rdzą stare kutrowe śruby.
Na krawędzi opodal
rozproszone jak gwiazdy na niebie
lustrzane szczerby
rozgrzane w promieniach
ostatni raz
zaraźliwą tęczą
rozsiewają między gapiami
grosiki
resztki radości szczęścia.