Zajrzawszy
ujrzałam pustkę, ciemność i martwotę
czemu mnie serce oszukujesz stale
że kochasz, czujesz, żeś dla bliźnich złote
Już nie chcę patrzeć na krainę cienia
odwracam oczy, rozglądam się wokół
czy Cię dostrzegę, choć nie znam z imienia
człowieku bliski, gdy pode mną cokół
Ach, pchnij mnie wichrze, niech roztrzaskam serca
kamienną obręcz, co przed czuciem broni
by nagie wnętrze pozbawione cielca
złotego mogło łez kilka uronić
lecz nie nad sobą. Wreszcie wyzwolone
serce da siebie w miłości niewolę