Na krawędzi
uśpione fale
w skostniałej dłoni
napęczniałe róże
portret jej - szkarłatne rysy
jeszcze dźwięczy
w rozprutej piersi
lekki puls wnętrzności
muliste włosy
w plecionce wodorostów
jej głos - uśpiony
w katakumbach żeber
zmysły odsączone
od fizycznej struktury
biel sukni
splamiona purpurą
już słyszę jej pieśń
lament z wielkiego błękitu
ostatni haust wody
w jej czarne płuca
eksplozja
serca
ostatnie łzy
spod zsiniałych powiek
ciało Ofelii
grawitacyjnym spływem
już na krawędzi horyzontu
tęskniliśmy za Tobą
ja i zachodzące słońce