Żywa skamielina
z dziwną wiarą i nadzieją
że ten świat nie umiera
Mija dzień za dniem
tracisz kolor i kształt
jak tafla lodu na wiosnę
spod której mróz
wyssał krew
I po latach
świętego spokoju
gdy ziemia lekką była
odkopują cię, skamielinę
Bez imienia
nagi, obdarty do kości
wystawiony w gablocie
dla kaprysu próżnych ludzi
Skostniały i bez ust
co opowiedziałyby historię
bez prawa do obrony
posadzony w muzeum
Historię twą piszą żywi
czytając z kości zmarłych
i błota spod ich paznokci