Wszystko na niby
Poświatą życia otoczeni
w przeważającym półmroku są umieszczeni
od zawsze. Na zawsze.
Niby biegną, niby patrzą, niby czują.
Niby. Niby. Na niby! Osunięci w głębię niewiedzy,
spadają do wewnątrz zewnętrzności tak zbitej.
Tak niewartej.
Nikt już nie pyta, nie szuka.
W przestrachu błądzenia,
w panicznym lęku przed tajemnicą stworzenia.
Tak nieliczące i nieznające zaszczytów ołtarze.
To nic, to nic, to nic. Niczym jest wszystko.
Niczym zapałka. Bucha jak słońce.
Zassana przez siebie wydala dym.
I my z tym dymem,
uciekającym z wiatrem bezbarwnym masztem.
Maszyna i skamielina w jednej postaci.
Nieśmiertelne trupy wyśnione
na końcu się zaczynającym
stale od dołu.